poniedziałek, 24 października 2016

Jakie ubrania potrzebne są w Norwegii?


Oto koszmar niejednej kobiety, a przy okazji towarzyszącego jej mężczyzny: pakowanie się na wyjazd. Wyobraź sobie, że jedziesz do górzystego kraju, gdzie klimat jest Ci bliżej nieznany. Wszystkie poradniki mówią, że jest chłodny i nieprzewidywalny, a pogoda zmienia się nawet kilka razy w ciągu dnia. Wielu ludzi powie tak: a może wziąć wszystkiego po trochę? Bo nigdy nie wiadomo, co i kiedy się przyda. To ja Wam teraz podpowiem, czego nie warto brać do Norwegii, a co wziąć powinniście.


Nie bierz:

# Szpilek, butów na obcasie (no dobrze, weź jedną parę, jeśli istnieje taka możliwość, że pójdziesz na imprezę) ogranicz sandałki do jednej pary, typ sportowy (ja tego lata nie założyłam ani razu).

# Kilku par krótkich spodenek na lato. Chyba że lubisz chodzić w nich w góry i zapowiada się 25 stopni, czyli wielki upał albo w ogóle nosisz spodenki przy 16 - 18 stopniach Celsjusza.

# Garnituru - nie założysz nawet na rozmowę kwalifikacyjną :)

# Rzeczy, które nie mogą zamoknąć, bo się zniszczą, na przykład obuwie lub płaszcz z zamszu.

# Kilku torebek, które będą pasowały do różnych elementów garderoby: ja prawie w ogóle nie noszę torebki tu w Norwegii, używam głównie plecaka, weź ewentualnie jedną.

# Ubrań, które nie są sportowe i nie są praktyczne: sukienki, które miałaś na sobie ostatnio na weselu, spodnie, które sprawiają, że jak się nachylisz, to wiatr wieje Ci w plecy itp.

Weź koniecznie:

# Wygodne adidasy lub obuwie do chodzenia po górach.

# Dziewczynom polecam legginsy, tu nosi je większość kobiet.

# Bluzki i podkoszulki do ubierania się "na cebulkę", bluzę sportową zapinaną na zamek.

# Plecak albo torbę zakładaną przez ramię na skos, żeby obie ręce mieć wolne.

# Jeśli Twoja kurtka jest typu soft shell, znaczy że jest przemakalna. Kup sobie folię ochronną z kapturem, przyda się bardziej niż parasol i w czasie ulewy i podczas uporczywej całodziennej mżawki. Deszcz w Norwegii lubi padać poziomo, a po takim deszczu widać na chodnikach porzucone połamane parasole.



# Jeśli Twoje obuwie nie pozwala Ci na stanie w kałuży po kostki, znaczy, że musisz mieć gumowce.









Oczywiście wszystko zależy od pory roku. Zimą weźmiecie dodatkowo kurtki zimowe, ciepłe swetry, czapki rękawiczki itp. Wersja dla zmarzluchów to kilka par skarpet wełnianych.



A teraz wyobraźcie sobie, że zostajecie w Norwegii na dłużej. Są rzeczy, które warto kupić tu, na miejscu, ze względu na dobrą jakość. Przydadzą się zwłaszcza tym osobom, które - tak jak ja - pracują na zewnątrz ale także wędkarzom i miłośnikom wędrówek jesienią i zimą.

Zanim wymienię te rzeczy, chcę rozróżnić dwa ważne pojęcia, które są często mylone ze sobą: materiał wodoodporny i nieprzemakalny.


Materiał wodoodporny, to taki, który ma jakąś określoną maksymalną odporność na wodę. Mierzy się ją na przykład podając jednostki sześcienne wody na metr kwadratowy powierzchni materiału. Dobre ubranie wodoodporne ma 10 000 mm H20/m2. Oznacza to, że jeżeli na metr kwadratowy takiej odzieży spadnie maksymalnie dziesięć tysięcy milimetrów "słupa wody" to wtedy jeszcze nie zmokniemy. Jeśli zaś spadnie więcej wody, bo np. będziemy przebywać na deszczu za długo, to przemokniemy i tak. Ogólnie tu w Norwegii uważa się, że jeżeli ubranie ma pięć tysięcy mm H20/m2 to nie jest to ubranie wodoodporne i nie wychodzi się w nim na deszcz.


Materiał nieprzemakalny to taki, który nie przepuszcza wody w ogóle, niezależnie od czasu i intensywności opadów. Jako materiał na odzież jest niesłychanie rzadko spotykany, nawet tu, w deszczowym klimacie zachodniego wybrzeża.

No więc tak:

# Rękawiczki wodoodporne, mogą mieć mniej niż te dziesięć tysięcy  milimetrów słupa wody. Do zabawy na śniegu, na narty albo gdy musimy coś zrobić na dworze, kiedy są dwa stopnie na plusie, wieje i leje.



# Spodnie i kurtka nie przepuszczające wody, gdy pada mocno przez kilka godzin: minimum 8000, a najlepiej 10 000 mm słupa wody na metr kwadratowy. Koniecznie sprawdzajcie te wartości na stronie internetowej producenta lub na metce.


     

# kombinezon roboczy do pracy na zewnątrz zimą (wartości "słupa wody" te same, co powyżej) - jestem w trakcie poszukiwań, jeśli znajdę i kupię, to zaktualizuję posta i się Wam w nim pokażę :)

Aktualizacja! Dnia 16.04.2017 kupiłam sobie varmedress, termodress lub jak kto woli kjeledress. Na finn, bo tanio. Był używany dwa razy przez szesnastolatkę. W sklepie musiałabym długo szukac mojego rozmiaru i zapłacić około 1500 koron.



# wełniana bielizna, która sprawi, że nawet jak się zgrzejesz i spocisz, to nie zmarzniesz chwilę później z tego powodu


Dla dziewczynek zestaw jest granatowo różowy, nawet dla tych dużych, o 164 cm wzrostu :)


# ewentualnie: ocieplane gumowce, można w nich chodzić w zwyczajnych skarpetkach, gdy pada i jest bardzo zimno (do -10 stopni Celsjusza bez obawy zmarznięcia)



Moja pierwsza rada dotycząca kupowania ubrań w Norwegii brzmi następująco: najpierw poszukaj w dziale dziecięcym i młodzieżowym, bo ubrania te są bardzo często o połowę tańsze niż dla dorosłych. Ze względu na politykę prorodzinną większość artykułów dla dzieci obłożona jest dużo niższą stawką VAT. Większość rzeczy opisanych powyżej można kupić w dziale młodzieżowym. Dotyczy to np. czarnych gumowców ze zdjęcia. Ja kupiłam je w dziale Junior w sklepie sportowym za 199 koron. Gumowce dla dorosłych kosztowały wtedy od 600 koron wzwyż. W tym dziale zazwyczaj można znaleźć buty dla dziewczyn i chłopców na prawdę w każdym rozmiarze, ja widuję najczęściej rozmiary od 25 do 43, czyli większość dorosłych jest w stanie znaleźć coś dla siebie.  Tak samo kupiłam bieliznę wełnianą (na opakowaniu podano mały rozmiar, rzeczywisty był na górze opakowania wzrost: 164 cm). W ten sam sposób nabyłam kurtkę wodoodporną z Helly Hansen. Taka sama wersja w tym samym rozmiarze i kolorze ale dla dorosłych, kosztowałaby dokładnie dwa razy więcej.

Moja druga rada brzmi: jak najmniej przejmuj się modą. Norwegowie ubierają się na sportowo. Samo założenie bluzki niedresowej albo półbucików, czy skórzana krótka kurteczka to już zadanie szyku! A jeśli ma się jeszcze do tego jakiś akcent ludowy, typu wzorki z reniferami i gwiazdkami to jest to już absolutny hit.

Moja trzecia rada: nie wstydź się zaglądać do second handów. Jeśli nie chcesz kupować odzieży w dziale młodzieżowym, bo nie znalazłeś tam nic dla siebie, a nie zamierzasz wydawać wielkiej ilości pieniędzy, zajrzyj do sieci Fretex. O ile odzież specjalistyczną czy bieliznę lepiej kupić w zwykłym sklepie, to z kolei zwyczajnych T-shirtów czy swetrów warto szukać w takich sklepach. Sieć Fretex istnieje od 1905 roku, promuje ją sama księżniczka Norwegii Mette - Marit. Idea wymiany i wędrowania produktu zamiast wyrzucania wszystkiego od razu do śmieci, ma tutaj jak widać długą tradycję. Sami Norwegowie chwalą się między sobą "upolowanymi" ubraniami, więc czemu nie możemy brać z nich przykładu?



Źródło:

http://www.mojanorwegia.pl/zycie-w-norwegii/fretex-kopalnia-uzywanych-cudow-w-czym-tkwi-fenomen-sklepu-11092.html

6 komentarzy:

  1. 10 0000 mm H20/m2 - to jest 100k czyli 10 x więcej i nie ma raczej takich parametrów odzieży!
    Osobiście mam GORE US ARMY i tam jest podobno 40-50k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziesięć tysięcy miało być, rzeczywiście jedno zero za dużo w jednym miejscu.

      Usuń
    2. Super rada. Dziekuje

      Usuń
  2. Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli szukacie dobrych ubrań w dobrych cenach zajrzyjcie na stronę sklepie https://laumast.pl/. Oferta na pewno was zadowoli.

    OdpowiedzUsuń